Przejdź do treści

Policzalność i niepoliczalność cz.1 – MUCH vs MANY

Dzisiaj chcę Ci wyjaśnić pewien koncept w jezyku angielskim który jest ogromnie ważny, a w języku polskim nie ma dla nas znaczenia. Przez to pojawia się sporo błędów, kłopotów, niezrozumienia i Polacy zaczynają się delikatnie gubić. To za sprawą POLICZALNOŚCI oraz NIEPOLICZALNOŚCI. Tutaj, pod tym linkiem znajdziesz drugą część tego materiału (zaglądnij koniecznie! – klik!)

Oczywiście uczymy się w szkołach o czymś takim jak Uncountable and Countable Nouns, czyli rzeczowniki policzalne i niepoliczalne. Jak zwykle: szkoła stara się stworzyć sztywne ramy, aby łopatologicznie wyjaśnić tenże koncept. Niestety, ale od tych sztywnych ram później trzeba stosować wyjątki.  Z kolei w bardziej zaawansowanym, ale ciągle codziennym języku kiedy na przykład dochodzi do zabawy słowem Polak się gubi, wkurza się lub ewentualnie zarzuca np. anglikowi, że się dureń nie zna.

DEFINICJA

Uncountable – Niepoliczalne

To takie rzeczowniki, kiedy jednostka miary jest trudna do dostrzeżenia, np. woda, informacje, miłość, ryż. Ważne jest to, że rzeczy niepoliczalne, mimo że jest ich przecież dużo, to nie mają końcówki S. Dokładnie tak. Nie mówi się informations! Aby jakoś takie koncepty móc podzielić na mniejsze to musimy posiłkować się miarami, a nie liczbami. Np. kilogram ryżu, butelka wody – wtedy stają się policzalne dzięki zastosowaniu miary.

Countable – Policzalne

Mamy po prostu widoczne jednostki jak na dłoni. Jedna marchewka, dwa jabłka, osiem domów. Da się je łatwo policzyć i nie da się tak łatwo pomylić.

Wolisz posłuchać? Śmiało:

WYJĄTKI


Jednakże język dąży do ułatwiania, upraszczania, dlatego normalnym jest, że gdy powiesz pani w sklepie, aby podała Ci „dwie wody” to poda Ci dwie butelki. Czyli wypowiadamy koncept niepoliczalny tak, jakby był policzalny. Po prostu pomijamy tę miarę, gdyż zakładamy, że jest ona domyślna. To ważne: miara rzeczowników niepoliczalnych może stać się domyślna w codziennym użytkowaniu. Czyli nie zostanie ona wypowiedziana dosłownie.

I to jest moment w którym w systemie szkolnym wyskakuje ERROR, dup, proces się wywala. Bo zasady! A Ty przecież żyjesz, masz dookoła siebie świat realny i wypadałoby funkcjonować. No bo patrz na przykład angielski:

Water – woda.                                    Niepoliczalny.
A bottle of water – butelka wody.       Policzalny.

Waters – wody.                                  Błąd!

Przecież istnieje zasada: nie dodajemy S do niepoliczalnych. Teoretycznie, według szkoły. Ta sama szkoła później tworzy tabelki z wyjątkami, które musisz wykuć. Język jest bardzo elastyczny i nie da się stworzyć skończonej tabelki. Dlatego tego typu nauka jest bez sensu. Kujesz, ale nie czaisz czemu coś jest tak zwanym wyjątkiem. Zaraz zrozumiesz, że jak masz S przy rzeczowniku niepoliczalnym, to chodzi o jakiś domyślny koncept miary.

Masz myśleć, mieć łeb na karku i czuć język, a nie stosować się do sztywnych ram, bo jeśli trafisz na treść bardziej zaawansowaną to sobie nie poradzisz, nie zrozumiesz, zaczniesz się motać. Tym się wyróżnia nauka ze mną. Uczę ludzi tak, by świadomie używali języka. Okej, czas na przykłady…

PRZYKŁADOWE ZDANIA

Takie ładne zdanie mam dla Ciebie:

She lived in a small hut behind the forests, waters and mountains.

Żyła w małej chatce za lasami, wodami i górami.

Musi chodzić o rzeki i jeziora. Lećmy dalej, ale dodatkowo wrzucam dwa słówka mocno związane z tematem:

Much   – dużo             (Uzywane tylko do niepoliczalnych)
Many   – wiele             (Używane tylko do policzalnych)

Czyli:

She lived in a small hut behind forests, mountains and many rapid waters.

Mieszkała w małej chatce za lasami, górami i wieloma rwącymi wodami.

Teraz to już na pewno chodzi o rzeki. Ale, jeśli myślisz o wodzie jako koncepcie niepoliczalnym, bez miary to musisz użyć MUCH.

There is so much water in our basement! We’ve been flooded!

Jest tak dużo wody w naszej piwnicy! Zalało nas!

Voilà. I na koniec taka uwaga. Jeżeli jesteś nauczycielem, albo po studiach, lub nie daj boże w trakcie, albo nie robiłeś nawet dyplomu, bo wolałeś wyjechać do Holandii palić zielsko, a do tego nie zdażyło Ci się czytać książek w języku obcym, poza podręczniczkami, to błagam… nie dyskutuj z moim przykładem i nie pitol, że przecież nikt by nie powiedział waters. Bo wiesz co? Mamy w polskich genach jeden wieeeelki problem.

Mianowicie: jeżeli wydaje się nam, że my czegoś nie zrobilibyśmy, to znaczy, że nikt tak nie zrobi. Dlatego zamiast interpretować wypowiedzi innych, to chcemy je poprawiać. Ahhh, no i nie byłbym sobą, jakby nie zaorał zaoranego pola jeszcze bardziej: co autor miał na myśli tutaj?

I takim mocnym, moralizatorskim akcentem kończę. Kontynuacja tutaj.

Uwaga!!!

Skorzystaj z limitowanej promocji na

darmową konsultację 1na1…


This will close in 0 seconds

Mateusz Stasica