(Uwaga, posty z serii o „Wiedźminie” zawierają spoilery.
Słowo spoiler pochodzi od angielskiego „to spoil” czyli „zepsuć”.
Domyślasz się już zapewne, że chodzi o „psucie fabuły” poprzez ujawnianie jej!)
Wolisz posłuchać? Śmiało:
Jeżeli interesuje Cię tylko słownictwo ze screenami, to tutaj link do pierwszej części (kliknij!)
Jestem świeżo po najważniejszym dniu Grudnia 2019. Nawet Boże Narodzenie zostało zdeklasowane pod względem wagi i nadziei jakie były pokładane w dacie 20.12.2019. To właśnie w piątek dwudziestego Netflix opublikował pierwszy sezon gorąco oczekiwanego serialu „Wiedźmin”, który nakręcono na podstawie powieści polskiego pisarza: Andrzeja Sapkowskiego. Aktualnie obejrzałem pięć odcinków i czuję, że mogę się już wypowiedzieć na temat tego dzieła filmowego.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – skąd, co, jak?
Przyda nam się lekki background. Kiedy poznałem ten fantastyczny świat? Świat w którym należy wybierać między mniejszym lub większym (oraz średnim) złem? Świat w którym główną postacią jest zmutowany człowiek, maszyna do zabijania potworów? Teraz już wiem, że z całą pewnością wiele kwestii mi wtedy umknęło i zdecydowanie muszę nadrobić zaległości, gdyż książki Andrzeja Sapkowskiego czytałem jakieś 10 lat temu. Pochłaniałem wówczas kolejne tomy historii o białowłosym mutancie jak natchniony – jeden za drugim.
Następnie w moje ręce wpadł angielski przekład „Wiedźmina”, ale zatrzymałem się wtedy na trzecim tomie. Pamiętam, że już jako student, miałem sporo do powiedzenia w kwestii jakości tego przekładu i warsztatu tłumaczki. Rozmyślam nad powrotem do historii Geralta z Rivii właśnie w wersji anglojęzycznej. Przy okazji omówiłbym przekład z języka polskiego na angielski. Kto wie? Być może w niedalekiej przyszłości uda mi się napisać na ten temat coś więcej.
Rzecz jasna, „Wiedźmin” przewinął się też u mnie podczas krótkich epizodów z grami komputerowymi, które osiągnęły niesamowitą sławę – w szczególności wydana w 2015 roku część trzecia (kliknij, aby przeczytać fragment Wikipedii). Nie mam jednak zbyt wiele czasu na prowadzenie takich rozgrywek, toteż żadnej z trzech części gry nie udało mi się ukończyć. Niewątpliwym jest jednak to, że wiedźmińska sława dotarła do najdalszych zakątków naszej zasmogowanej i zaplastikowanej kuli ziemskiej właśnie dzięki twórcom gier czyli polskiej grupie CD Project Red. Sława poniosła wieści o wybornej powieści, która okazała się tak dobra, że stworzeniem własnego dzieła zainteresował się serwis filmowy „Netflix”. Co ma ten serial wspólnego z językami obcymi? Jak być może już wiesz – bardzo lubię fantastykę i dobrze czuję się w fantastyce anglojęzycznej, dlatego serial ten będzie świetnym sposobem nabycia nowego słownictwa!
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – No i oglądamy
Jestem ogromnym fanem, więc logiczne, że serial bardzo chciałem obejrzeć, gdy tylko ten został opublikowany. Umówiliśmy się ze znajomymi, że spędzimy fajnie wieczór i razem zobaczymy pierwszy odcinek. Szczerze przyznam, że było mi ciężko dotrzymać do późniejszych godzin, kiedy to wszyscy wrócą z pracy. Zerknąłem na pierwszą scenę, upewniłem się, że nie mam do czynienia z żadnym oszustwem, a moje konto funkcjonuje jak powinno i… grzecznie wyłączyłem Netflixa. Zabrałem się za swoją pracę i zajęcia, by następnie wziąć szybki prysznic i wylądować u moich znajomych.
Najpierw odbyliśmy krótki wstęp do wspólnej zabawy – posłuchaliśmy muzyki, nasze organizmy przyswoiły odpowiednie dawki „eliksirów” i innych ważnych rzeczy, no i zaczęło się! Bawiliśmy się przednio, choć ja zapewne za dużo komentowałem… Ale mniejsza! Szczerze przyznam, że po zwiastunach obawiałem się słabej jakości rekwizytów i źle dopasowanych aktorów. Nic z tych rzeczy nawet nie przyszło mi na myśl podczas seansu. Koniec końców byłem ogromnie zadowolony, momentami zachwycony, a krytycznych uwag mam tylko kilka.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Charakteryzacja
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy i uporczywie nie chce się z nich wydobyć, to charakteryzacja Geralta, czyli głównej postaci – naszego Wiedźmina zabójczego jak smog w Żywcu. Henry Cavill to niesłychanie ogarnięty gość z całą talią asów w rękawie. Wczuł się w postać doskonale, jednak to charakteryzator kompletnie spierdzielił robotę.
W facjacie Geralta wykreowanego przez mały, choć zmyślny móżdżek Andrzeja zawsze widoczna była ogromna charyzma, przebiegłość, siła, męskość, a przede wszystkim ząb czasu – co u wojownika skutkowało wieloma bliznami i bruzdami. Owszem, wszystkie cycate chłopki, pachnące szlachcianki i zuchwałe czarodziejki obracały się za naszym Wiedźminem niczym koło u młyna. Jednak absolutnie nie wynikało to z jego idealnie wygolonej i wypeelingowanej buźki!
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Polski akcent
Kolejną przywarą jest polski akcent w całej produkcji czy obsadzie. Niestety, jest go bardzo mało i choć nikt nigdzie nie mówił, że to będzie wielkie polskie przedsięwzięcie to jednak można było mieć nadzieje na więcej. Jasne, że Andrew ze swoim żałosnym PRLowskim chrumkaniem (historie tworzy świetne, ale jako człowiek to dno wyschniętego stawu) gdzieś tam zaznacza swoją obecność jako wsparcie scenarzysty. Dodatkowo Tomasz Bagiński jest producentem wykonawczym pierwszego sezonu, a w efektach wizualnych i wśród innych artystów przewijają się polskie nazwiska związane z grupą Platige, więc naprawdę nieźle.
Ale aktorzy… tutaj uśmiałem się prze-najpotężniej. Otóż w obsadzie wskazuje się na każdym kroku (chyba tylko w Polsce) tego pseudo-zabawnego chłoptasia z jakiegoś głupkowatego polskiego serialu o rodzince. Na pewno kojarzysz! Gra w nim też taki znany aktor ze szparą między zębami – jakby na żetony. Ale jak ten młody… Musiał… O, Maciej Musiał! Tak, że ten… Super! Zagrał trzy scenki, a potem pokazano mu jak oddychać efektywniej.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Chaos w retrospekcjach
Trzecim negatywem jest prowadzenie fabuły, a raczej wtrącanie retrospekcji. Nawet ja, osoba która przeczytała książki pewien czas temu, miałem z tym lekki problem. Chaos, który wyniknął z takich decyzji niestety mógł zostać odebrany dużo gorzej przez mniej skoncentrowanych widzów lub tych, którzy nie mieli jeszcze w ogóle styczności z “Wiedźminem”.
Retrospekcje nie były wprowadzane żadnym charakterystycznym przejściem, czy przyciemnieniem. Nie były też one w żaden sposób manifestowane krótką informacją typu „Five years earlier.” Nie mam pojęcia z czego to wynika i jaki był zamysł, ale ja tego w ogóle nie kupuję i kompletnie nie pojmuję. Uważam to za jeden z poważniejszych błędów w tym serialu. Tylko charakteryzatorka spierdzieliła trochę bardziej.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Poprawność polityczna na siłę
Ostatnią negatywną kwestią jest poprawność polityczna, którą wprowadzono w serial trochę sztucznie. Co ciekawe, w temacie “Wiedźmina” Polacy zostali już oskarżeni o rasizm, gdyż w grach nie znalazły się postaci o innych kolorach skóry.
Ale ja w pełni rozumiem, że dzieło ma dotrzeć do wszystkich ludzi na całym świecie… Yyy. Wait. W sumie to skoro do historii o Wiedźminie na siłę wpakowano Murzynów i Arabów, to dlaczego nie widziałem tam jeszcze Azjatów? Czy ta poprawność działa tylko w jedną stronę?
Mam mieszane uczucia. W pełni rozumiem zabieg urozmaicenia świata, który został przedstawiony przez Sapkowskiego. Autor książek wzorował się na realiach słowiańskich i osoby czarnoskóre wspomniał chyba tylko raz. Z drugiej strony on sam niekiedy nie opisywał postaci zbyt dokładnie, co zostawia duże pole do interpretacji.
Jednak to w jaki sposób uporano się z tym problemem pozostawia wiele do życzenia. W serialu spotkamy Elfów, którzy są biali, śniadzi i czarni. Jak dla mnie kulturowo okej, bo naprawdę jestem tolerancyjny i z każdą z tych grup robiłem interesy, piłem, jadłem i słuchałem techno. Jednak, jak już wspomniałem, jeżeli chcemy być poprawni, to bądźmy tacy również wobec innych grup etnicznych. Wykluczenie Azjatów mnie zirytowało.
Tym bardziej zirytowało mnie robienie eksperymentów w obszarze jednej rasy. Raz Elf jest biały, raz czarny, raz brązowy… Wystarczy, że twórcy wprowadzili chaos retrospekcjami. Tym nie do końca przemyślanym, politycznie poprawnym zabiegiem namieszali okropnie, bo nie wiadomo do końca czy mamy do czynienia z nową rasą, jakimś odmieńcem czy o co w tym ogóle chodzi? Choć sam koncept bardzo się mi podoba, gdyż urozmaicił obraz, to jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Twórcy zapewne chcieli, aby każda rasa fantastyczna miała przedstawiciela „każdej” (z pominięciem Azjatów i Indian, bo przecież są mniej ważni, huh?) rasy faktycznej. I tak Białych, Murzynów oraz Arabów mamy pośród Ludzi, Elfów i Driad. Cool… Przyznam też, że orzech jest trudny do zgryzienia. Twórczość Sapkowskiego często porusza problematykę rasizmu i dyskryminacji – właśnie o tym w dużej mierze jest cała historia. Warto zerknąć na ten artykuł, przytaczający słowa twórców serialu. Chcąc wyprowadzić serial, który zgrabnie uchwyci problemy z jakimi spieramy się w dzisiejszych czasach trzeba się, sądzę, sporo nagimnastykować. To zdecydowanie bardzo trudne zadanie.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Walki
No dobrze, omówiłem negatywy. To co podczas seansu sprawiło, że wietrząc ząbki otwartej buzi kiwnąłem głową w geście ogromnej aprobaty? Moja scena-faworyt to rzeź w Blaviken. Szybka, dynamiczna, brutalna, przemyślana i idealnie wyreżyserowana. Kawał świetnego kina akcji, podczas którego możemy z zachwytem przyjrzeć się wiedźmińskim możliwościom. Chcę więcej! Po to czytałem książki, po to grywałem w gierki, po to oglądam serial! Ognia do tej entuzjastycznej pożogi dodaje fakt, iż Henry ponoć pakował na siłce i uczył się władać mieczem, by odegrać tego typu sceny bez kaskaderów. Efekt piorunujący, chapeau bas!
Netflixowski serial kupił mnie też sceną bitewną, która okazała się lepsza od tej ciemnej porażki z „Gry o Tron”. Czemu? Logika, kocham ją. Zwróciłem uwagę na dwa aspekty. Pierwszym z nich jest całkiem nieźle ukazany realizm takich przedsięwzięć. Nie panują wtedy żadne zasady i nie ma jakiś dziwnych pojedynków jeden na jeden w których inni uczestnicy, broń boże, nie przeszkadzają. Przecież, gdy widzisz odsłoniętego wroga to wykorzystujesz sytuację, logiczne! A jeżeli wróg się nie odsłoni? To paradoksalnie trzeba go jeszcze bardziej zakryć. Najlepiej serią mocnych rąbnięć! Ponadto, zerwano z tymi irytującymi scenkami typu „oaza spokoju w epicentrum eksplozji – możemy pogaworzyć!”. Chodzi o te wszystkie momenty w których bohaterowie mają czas wymienić się piętnastoma zdaniami będąc na środku pola bitwy – i to bez żadnych konsekwencji! W Wiedźminie na szczęście wrogowie potrafią momentalnie zlokalizować największe paple i zneutralizować ich głupie pieprzenie. To było pozytywne zaskoczenie, jak strzał w spojówkę… to znaczy dziesiątkę!
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Śmiech
Następną pozytywną kwestią na którą warto zwrócić uwagę jest humor. Książka była obfita w barwne i pomysłowe zabiegi humorystyczne. Nie jest inaczej w tej adaptacji. Geralt nosi ze sobą trzeci oręż – ironię morderczo precyzyjną jak krasnoludzkie ostrze. Z kolei Jaskier to bezpardonowy śmieszek, który momentami sprawia wrażenie jak gdyby nie miał pojęcia o tym, że jest zabawny co jeszcze potęguje efekt.
Prawdą jest, że nie jest to łatwy i prosty humor. Trzeba wczuć się w postaci i kreowany świat oraz skupić się niekiedy na igraszkach słownych. Nie jestem pewien jak poradzili sobie tłumacze, ale wersja anglojęzyczna jest wyborna! Humor doskonale wypełnia tę mieszankę dynamizmu, emocji, a niekiedy uczucia zdezorientowania.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Dźwięki
To co również przypadło mi do gustu to muzyka. Wyraźnie słychać wzorowanie się na słowiańskich nutach i śpiewie. Tak charakterystyczne dla zamierzchłych czasów dźwięki zestawiono z elektroniką, by dać nam efekty doskonale łączące się z fantastyką w nowoczesnej adaptacji. Znamy już podobne zabiegi choćby z serii krótkich filmów od Allegro, które bardziej do mnie trafiły ze względu na dostosowanie przekazu pod mniejszą grupę odbiorców, czyli nas, Polaków. Nie zapominajmy, że netflixowski serial to dzieło globalne, które z zasady musi być uniwersalne, aby trafiało do wszystkich.
Nie ograniczajmy się jedynie do muzyki towarzyszącej akcji, gdyż fenomenem jest także chociażby gra i śpiew Jaskra. Teksty są komiczne i perfekcyjnie ulokowane w uniwersum stworzonego przez Sapkowskiego. To nie jest zwykły dodatek – pieśni w serialu spełniają całkiem ważną rolę w komunikacji. Nasz zabawny bard muzycznie radzi sobie doskonale i ma przy tym śmieszną, świeżą manierę. Tak dobrej postaci muzycznej nie było nigdzie wcześniej.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Rozbudowane wątki
Ostatnie pozytywne oczko zgarniają scenarzyści. Za co? Mimo, że Andrew w swoich książkach nie wysilił się, by wprowadzić Yennefer w jakiś sensowny sposób do fabuły, to ekipa z Netflixa poradziła sobie wzorowo. Naprawdę, wystarczy, że sam Geralt mało wie o sobie samym. Warto lepiej zrozumieć główną postać i to jakimi wyborami w życiu się kieruje. Dzięki temu serialowa czarodziejka o fiołkowych oczętach nie jest już tak tajemnicza i bezbarwna jak z początku jej książkowa odpowiedniczka.
W drugim odcinku serii udało nam się poznać bliżej Yennefer co jest lekkim zaskoczeniem nawet dla tych czytających książki Sapkowskiego. Scenarzyści mogli puścić wodzę fantazji i zaprezentować nam swoją wizję, która całkiem nieźle łączy się z resztą historii.
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – Język angielski w serialu
Ufff. Omówiwszy wszystko co istotne, możemy przejść do meritum, czyli języka angielskiego. „Wiedźmin” to z perspektywy języka obcego bardzo trudny serial. Jest on trudny i wymagający dla każdego widza, bo to nie jest jakaś lekka bajeczka bez morału. Chodzi też jednak o to, że poprawne odbieranie komunikatów zaburzają wspomniane przeze mnie błędy natury technicznej, fantastyczne nazewnictwo i wyczucie sytuacji – głównie pod względem humoru.
Tę całą listę trudności upiększymy wisienką na torcie, czyli archaizmami i językiem stylizowanym na czasy średniowiecza. Dla mnie gratka, dla innych najtrudniejsza przeszkoda. Podczas oglądania zwracałem uwagę na różne wyrazy. Czasami było to zwykłe „widzimisię”, czasami bardzo ciekawe słownictwo. Tym wszystkim podzielę się z Tobą w innym wpisie udostępniając screen z tekstem po angielsku i krótko go omawiając. O, tutaj! Link do pierwszej części (kliknij!)
Serial Wiedźmin – recenzja i wstęp do słownictwa – mocne podsumowanie
Sądzę, że w niektóre kwestie wszedłem dosyć szczegółowo. Podzieliłem się z Tobą moimi przemyśleniami, dlatego bardzo docenię fakt, jeżeli Ty również to zrobisz, dlatego napisz komentarz! Dla mnie ten serial jest ogromnie interesujący. Niestety, znam fabułę i nie wciąga mnie tak, jak powinien. W pełni zdaję sobie sprawę z faktu, iż nie jest to ekranizacja książek Sapkowskiego. W serialu pojawi się jeszcze dużo zmian i wiele rozwiązań innych od tych przedstawionych w powieści. I dobrze, inaczej wiałoby nudą. Ale nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy się o to oburzają – każdy ma swoje gusta i guściki.
Pamiętajmy, że to nie jest serial tylko dla Polaków. Odrzućmy wrażenie, że to tylko i wyłącznie nasza historia i ma być po naszemu. Jasne, fajnie by było, gdyby Wiedźmin był w pełni słowiański. Podoba mi się taki pomysł. Chciałbym, aby ten serial nie był uniwersalną odsłoną historii o Geralcie z Rivii, ale na tym polega kino, na tym polegają seriale. Mają się podobać największej ilości ludzi. Jeżeli chcesz przeżyć niesamowitą wiedźmińską historię, która jest idealna, skrojona na Twoją miarę, to przeczytaj książki. Po to pisze się powieści i po to ma się wyobraźnię.
Serial dla mnie jest świetny i będę go oglądał z zapartym tchem mimo kilku niedociągnięć, które nie wpływają na mój odbiór. To kwestia mocno subiektywna i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że opinie o serialu będą różnić się w zależności od stopnia znajomości całej historii. Pojawia się też wiele bardzo mocnych pozytywów, które zdecydowanie wynoszą tę twórczość na wyższy poziom. Jest jeszcze jedna ważna rzecz: patrząc z szerokiej perspektywy przez pryzmat sagi o Wiedźminie, kolejne sezony będą dużo lepsze niż ten pierwszy. Autor powieści wprowadza nas w świat pozornie niepołączonymi ze sobą opowiadaniami. Tak, dwa pierwsze tomy to tak naprawdę zbiory opowiadań! Filmowcy mają trudny orzech do zgryzienia i jak widać – nie idą na łatwiznę. Podejrzewam, że z tego wynika mój negatywny odbiór wprowadzania retrospekcji, który innych z kolei pozytywnie zaskakuje.
No cóż… Zdecydowanie mamy do czynienia z dziełem ponadczasowym, które porusza problemy rasizmu, wychowania dziecka, rozterek życiowych młodych rodzin i łączy to wszystko w pięknym, fantastycznym acz brutalnym i bezwzględnym świecie. Pozdrawiam każdego kto na szybko obejrzał dwa odcinki i wypocił z siebie jakieś smutne pseudo-recenzje, bo oglądając nie uświadczył polskiej buty i wąsatej szlachty. “Wiedźmina” trzeba obejrzeć z uwagą, przetrawić, zrozumieć. Polecam.
Teraz jesteś świadoma lub świadom tego wszystkiego – a to pierwszy krok w kierunku zmian.
Uwaga!!!
Skorzystaj z limitowanej promocji na
darmową konsultację 1na1…